poniedziałek, 3 września 2007

"ScraP... Just a ScraP" ,,,^oo^,,,

Witajcie. Ten post właściwie powinien być pierwszym w ogóle na moim skromnym blogu. Ale tak jakoś wyszło, że nie miałem pojęcia jak się zabrać do "otwierającego" tego bloga posta. Wiedz, że mam na imię Szymon. Co do imienia... Zastanawiam się czasem nad nim. Co się stało, że moi rodzice takie mi dali? Odpowiedź na to pytanie(choć, jakże nieistotne) nikt nie zna, no może poza moimi rodzicami, ale oni powiedzieli mi tylko - Wydało się ciekawe :) . Chyba nawet sam Bóg nie wie dlaczego nosze takie imię (A wiedz, że moje imie oznacza "Bóg powiedział", przynajmniej ktoś mi tak kiedyś wmówił. Także, jeżeli się myle, pretensje nie do mnie kieruj. A jeśli to prawda, Bóg może zna odpowiedz?). A musisz wiedzieć, że nienawidze tego imienia... Sam nie wiem czemu. Wydaje mi się takie dziecinne. "Dzieciątko" - jak zwykle mówi do mnie osoba mi bliska. Pewnie nawet nie wie, jak bardzo mnie to irytuje. Ale mniejsza o wywody na ten temat. Pewnie zastanawiasz się po co właściwie zaczynam od swojego imienia? Otóż, jak wszystko, zaczeło się dniem moich narodzin. Dwudziestego czwartego dnia stycznia, roku 1988. Był to pamiętny rok. Lecz nie dla mnie. Bo kto pamięta dzień swoich urodzin? i tego cholernego lekarza który Cię wyciąga z tego spokojnego, ciepłego miejsca, które uważałeś za swój wrzechświat? Właściwie nie uwarzałeś, bo czy mogłeś znać słow "wrzechświat" tak właściwie? Dobrze, że nie pamiętam tego brutala, chętnie bym go zdzielił za to co zrobił mi, i moim rodzicą. heh. Ale spokojnie zostawmy ten temat. Tak więc mamy rok 2007 a ja mam 19 lat. I zaczynam blogować. Czemu? sam nie wiem. Ale mniejsza o to. Na moim blogu będe zamieszczał wpisy przeróżne. Od recenzji płyt audio, przez gry,filmy.
Będe poruszał filozoficzne tematy, może nawet coś o polityce będzie? :). Różnie. Co ciekawa myśl, to wpis będzie :) przynajmniej będe się starał, by wpisy nie były marnotractwem czasu waszego jak i mojego. Niemniej jednak zapraszam do czytania, jak i komentowania. Pozdrawiam. ,,, ^oo^,,,

piątek, 31 sierpnia 2007

"tysiące słów i kilka marzeń"

Witam, w dzisiejszym poście porusze problem poetyki. Czy wiecie jak trudno jest napisać prawdziwy wiersz? ile czasu to zajmuje? wyszukiwanie odpowiednich słów, zdań, odnalezienie odpowiedniej formy? dużo... Tym bardziej jeżeli sie chce opisać coś czego nie można opisać. I specjalnie z tej okazji wyskrobałem w notatniku wiersz o tym ;p Wiem, wiem. Wakacja się kończą robie wszystko by zabić nude. :P
"Siedząc sam w pokoju,
staram się...
Znam litery, znam je dobrze.
Znam znaczenie słów.
I staram się przenieść myśli szalone.
Staram się opisać moje myśli szalone.
A co najważniejsze staram się przenieść,
to co zmienia mnie z nocy w dzień.
Zmienia... Mój punkt widzenia, powody...
I nie zastanawiaj się co tak staram się przenieść.
I nie obwiniaj mnie, że sprowadzam do słów,
to co nie powinno być sprowadzane do słów.
I sklejam te słowa.
Najpier P, potem i, następnie ę. Dalej, k, n, o.
Następnie kolejne litery składające się w słowa.
I nagle gubie siebie. Co tak próbuje usilnie zrobić?
Czemu tak? patrząc w piękno kwiata odnajdziesz więcej,
niż ja kiedykolwiek mógłbym skleić z liter...
T, potem y. Następnie...
Po co się starać? Umieram jako głupiec.
Głubiec który uwierzył, że dano mi słowa,
By opisać, to co Bóg stworzył zbyt idealnie.
Nazbyt idealnie by to opisać.
A jestem tylko cieniem.
Stworzeniem podświata, pełzającym w półmroku.
Więc w co Ja wierze? Więc czemu się tak staram?
Nie zmienie przeznaczenia, narzucanego nam przez gwiazdy.
Może jestem, bo Bóg odwrócił na chwile wzrok?
I może w jego wielkim planie stworzenia,
jestem błędem matematycznym?
milionową cyfrą po 9 przecinku...
I może podobnie jest z poezją w mojej duszy.
Może mój talent także jest milionową cyfrą, po 9 przecinku?
Jestem tylko głupcem... I tak mnie zwij...
Nie zwymyślasz mnie. Patrz mi w oczy i dostrzeż głupca pośrodku."

Mam nadzieje, że choć troche oddałem to co próbuje przekazać. :P Pozdrawiam.




środa, 29 sierpnia 2007

Kim jesteśmy?

Kim lub też czym jesteśmy? Skąd pochodzimy? Gdzie idziemy? Czy patrzymy się za siebie, czy też przed siebie? a może w gwiazdy? a może idziemy z bierzącym nurtem? Nie wiem, pewnie po troche z każdego. Ale skąd w nas ta "świadomość"? dlaczego zwierzęta nie myślą jak człowiek? w sumie, to dobrze. Wiecie czemu? wyobraźcie sobie psa, układającego równania matematyczne. Albo małpe, która by napisała coś na miare, IX symfonii Beethoven'a. Albo Koguta wyśpiewującego "dziwny jest ten świat". Osobliwe nieprawdaż? Ale powróćmy do meritum zagadnienia. Człowiek się rodzi, dorasta, a potem umiera. I po nim pozostaje już tylko wspomnienie. Jaki to ma cel? Reprodukcja? Mam nadzieje, że jest coś więcej. Pewnie powiesz - Bóg. Tak, wierze w Boga, wierze, że człowiek jest czymś więcej niż małym skokiem matematycznym ewolucji. Choć i rozumiem ludzi którzy nie wierzą w Boga. I szanuje ich poglądy. I podziwiam, bo sam nie mógłbym żyć ze świadomością, że nie ma nic więcej. Powiecie, że jestem słaby wierząc w starego dziadka z siwa brodą. I pewnie macie racje. Pytanie tylko kto wygra zakład Pascala? Pytanie pozostaje. Jaki jest sens naszego bytu, czy to danego nam przez Boga, czy tez ewolucje? Czy jak w piosence Pink Floyd'ów, "wszyscy jestesmy cegłami w murze?" i jeśli tak to kto jest murarzem? i choćbyśmy byli "tylko" cegłami, to i tak jaki w tym sens? Żyjemy dla kogo? dla siebie? dla chwały Bożego planu? czy też dla reprodukcji samej w sobie, byle tylko podtrzymać rodzaj ludzki? I jeszcze mała dygresja do Boga. Skoro stworzył nas na swoje podobieństwo, to czy cierpi będąc samotnym w swoim "władaniu" gwiazd? i czy tak jak człowiek ma skłonności do agresji albo do samobójstwa?(Nowe pojęcie Deizmu? Bóg nas opuścił, popełniając samobójstwo.)
Jaki jest sens? Zarówno dla wierzących, jak i nie? może miłość? Bo tylko ona pozostaje po nas. Miłość jest czymś co wszystko spaja. Może to miłość jest murarzem który nie umie dopasować do siebie niektórych cegieł? I po nas pozostanie tylko miłość. Bo czy jeżeli umiera nasza najbliższa nam osoba, to czy oprócz wspomnień nie pozostawia po sobie miłości jaką Ją dażyliśmy?. I to miłość pozostaje i tak w końcu, bo gdy i druga osoba ginie, to miłość także pozostanie. Taka sama dla wszystkich. Miłość, nie jest wspomnieniem, nie blaknie z czasem, ta prawdziwa. Nigdy nie blaknie. I choćbym miał wiare a miłości bym nie miał, byłbym nikim. Mniej więcej tak podaje "pismo". A więc, sensem jest miłość sama w sobie? ale czemu w takim razie nie jesteśmy wieczni? Może dlatego, że świadomość własnej śmierci sprawia, że miłość jest czymś więcej niż relacją kobieta-mężczyzna? lub Kobieta-kobieta czy też mężczyzna-mężczyzna(Tu też nie rozumiem kościoła, potępia homoseksualizm. I ja się pytam czemu? to złe? Czy miłość między przedstawicielami tej samej płci jest gorsza?) i nabiera przez to ram "wiecznych" jak w wierszu Dylana Thomasa. pt. "And death shall have no dominion". Więc jaki jest nasz sens? Może poprostu zadaje niewłaściwe pytania?